03 stycznia 2011, 11:33
Po kolei bardzo łatwo się przejechać. Bardzo łatwo zrobić materiał filmowy ośmieszający tę instytucję. Bardzo łatwo znaleźć niezadowolonych pasażerów. I bardzo łatwo dokopać rządzącej akurat ekipie oraz domagać się wywalenia ministra odpowiedzialnego za sytuację na kolej. Najpierw trzeba jednak sięgnąć w zamierzchły czas III RP, gdy nastał nowy ład i porządek. Nowa ekonomia z twarzą Balcerowicza i nowa polityka o twarzy Wałęsy. Wtedy to kolei zahamowała.
Ale po kolei. W 1990 roku następuje „wyhamowanie inwestycji i gwałtowny spadek przewozów kolejowych”*. Uzasadnia się to wzrostem transportu samochodowego. Dość mylnie, bo wystarczy zaglądnąć do innych europejskich krajów gdzie kolei żyje w symbiozie z ruchem drogowym. Nawet się rozwijając. W 1991 roku „zapada decyzja o wyhamowaniu elektryfikacji kolei”. W tym samym roku następuje krok milowy dla Polskich Kolei Państwowych. Wydzielenie z PKP 76 przedsiębiorstw. Oczywiście jest to krok milowy wstecz. Teraz już nie wystarcza jeden zarząd z prezesem na czele. Teraz jest ich 76-ciu. Zwykła kwestia, kto ma wyciąć krzaki na nasypie kolejowym, urasta to olbrzymiego problemu przepychanego między kilkoma przedsiębiorstwami kolejowymi. Dochodzimy wreszcie do roku 1992. „W tym roku po raz pierwszy od 1945 roku nie oddano do użytku ani jednego kilometra nowych linii zelektryfikowanych.” Co godne jeszcze w tym roku odnotowania to: „Powstanie Lubuskiej Kolei Regionalnej wyposażonej m.in. w wycofane z kolei duńskich 25 -30 letnie spalinowe zespoły ekspresowe "Lyntog" prod. niemieckiej.” Wreszcie sukces. W roku 1993 coś tam sobie kolejarze poprotestowali. W końcu skoro lewica doszła do władzy wypadało wyrazić niezadowolenie. Za to w roku 1994 następuje „wprowadzenie pierwszych pociągów mających naśladować zachodnioeuropejskie”. Nie za bardzo mi się udało odnaleźć informację czy to naśladowanie się udało, ale biorąc pod uwagę dzisiejsze pakowanie się do wagonów przez okna, to chyba nie o to chodziło (bardziej kojarzy się to z Zachodnimi Indiami). Z sukcesów tego roku należy odnotować zelektryfikowanie linii Wrocław – Kłodzko – Międzylesie (głównie z powodu mojego zamieszkania w Kłodzku) Acha, no i „bankructwo i likwidacja Lubuskiej Kolei Regionalnej”. Uważny czytelnik zauważy, że przed momentem ta kolei powstawała. W roku 1995 kolei liczy 23 tys. km. W latach 1996-2000 to tylko powstawanie kolejnych pionów, restrukturyzacja i tym podobne. Żadnych większych inwestycji nie odnotowano. Zatrudnienie na kolei liczy już tylko 195 tys. osób. Na jeden kilometr torów przypada 8 kolejarzy. Jeden pracownik co 125 metrów szyn.
Po roku 2001 w historii PKP nie ma już nic. Przynajmniej według oficjalnej strony PKP. Dziwne, że przez ponad 10 lat nie wydarzyło się nic godnego ujęcia w historycznym opisie spółki.
Po tej krótkiej lekcji historii możemy wróci do spraw bieżących. Trwa rozliczanie ministra Grabarczyka za sytuację na kolei. Z powyższego tekstu wynika, że nie tylko on jest odpowiedzialny za całe zło. Ale za to, że w ostatnich latach nie zdarzyło się nic co miałoby ta sytuację poprawić należy mu zdecydowanie podziękować. Oczywiście w formie odwołania ze stanowiska.
* wszystkie cytaty za www.pkp.pl
Krzysztof Oktawiec